Ostatni raz na rowerze - to chyba było z 3-4 lata temu w Ustroniu kiedyś byliśmy z mężem na wyjeździe weekendowym i tam wypożyczyliśmy sobie bicykle :)
Niestety nie mamy rowerów, a nawet gdyby były, to nie mamy warunków do przechowywania....
Skorzystaliśmy więc z okazji kiedy siostra wyjechała z chłopakiem na weekend na działkę i wyruszyliśmy w trasę :)
Przygód mieliśmy co nie miara - mieszkając w naszej mieścinie tyle już lat, nie wiedzieliśmy za bardzo jak trafić lasami i ścieżkami rowerowymi do naszego obranego celu. Jednak napotkani rowerzyści lub piesi byli dla nas tak życzliwi, że pomagali nakierować - najśmieszniejsze było to, że gdzie kogoś spytaliśmy o drogę to nas kierował z powrotem, bo ten poprzedni ktoś nas źle pokierował :D
Wcześniej pojechaliśmy na stacje paliw dopompować koła, to końcówka była zła i skończyło sie na tym, iż mąż miał "flaka" w przednim kole, ale miły starszy pan widząc naszą bezradność zaproponował pomoc - podeszliśmy z nim pod dom i pożyczył pompkę :)
Będąc już w lesie na ścieżkach, znowu mężowi się trafiło, że jakoś za szybko te przednie koło znowu robi się miękkie - inny rowerzysta pomógł nam przy wymianie dętki, bo jak się okazało była ona dziura - więc nasza długa trasa mogłaby sie o wiele gorzej skończyć gdyby nie pomoc kolejnego dobrego człowieka :)
Ogółem - z małymi (koniec ścieżki rowerowej i przejście obok bardzo ruchliwej drogi / masa kleszczy, które na szczęście znalazłam na swoim ciele) i większymi przygodami (dziurawa dętka) do celu dotarliśmy.
Czas na odpoczynek.....
W drodze powrotnej obraliśmy inną trasę i byliśmy o wiele szybciej w domu, ale już nie było tak urokliwie gdyż była to głównie droga asfaltowa. Zahaczyliśmy o historyczne miejsce z niezwykłym klimatem i porobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć...
Po tak długiej przerwie rowerowej narobiliśmy ponad 30 km jednego dnia - byliśmy totalnie wykończeni, ale ja właśnie lubię tak spędzać wolny czas.
I tez po tej całej wyprawie utwierdziłam się w tym fakcie, iż nadal są ludzie pomocni i życzliwi dla drugiego człowieka - niech tak pozostanie :)
Aha, jest sezon - w końcu!! - na białe papryki i ostatnio pojawiły się na obiedzie :)
Miłego weekendu.
Jak wytrzymałaś taką długą przerwę bez roweru? :)
OdpowiedzUsuńPS. Wpadnij do nas na WIANKOWE WYZWANIE http://addictedtocraftsblog.blogspot.com/2013/07/wiankowe-wyzwanie.html
Jak widać jest mnóstwo życzliwych osób wokół :) Przez te wszystkie przygody wycieczka się pewnie przedłużyła, ale musiało być świetnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za odwiedziny,
Asia
Super wyprawa :) Ja uwielbiam rower, ale niestety brak czasu na przejażdżki, no cóż muszę to zmienić. Pozdrawiam ciepło! Ada
OdpowiedzUsuń