Na urodziny męża postanowiłam upiec również samodzielnie tort - bo skoro udało mi się "wyczarować" tort z kremem cytrynowym i lemon curd to czemu teraz by się nie miało udać z innym tortem? :D
Z przepisu skorzystałam również z tej samej strony co wcześniej, ale wybrałam tort kokosowy z białą czekoladą i truskawkami.
Biszkopt wyrósł pięknie, chyba nawet lepiej niż ostatnio :)
Co do masy - pierwsze podejście - niestety zakończyło się klapą.... masa się zwarzyła
Obudziła się we mnie w tamtym momencie zrozpaczona, a raczej wściekła i rzucająca mięsem kobieta.
Co tu zrobić? Co począć? Po krótkich poszukiwaniach w sieci znalazłam drugą metodę na masę, aby się nie zwarzyła i na szczęście się udało :) Metoda poskutkowała :D
Oto efekty moich przygód
Niestety co do oprawy, znowu nie udało się zrobić zdjęć na ładnej paterze, gdyż tort był za duży :D Pora się zaopatrzyć w większą paterę z dużą przykrywką - może ktoś wpadnie kiedyś na ten pomysł, żeby mi sprezentować :)
Smak tortu - mi bardziej smakował ten co piekłam w styczniu. Może znaczenie miały truskawki, bo jak wiadomo teraz jeszcze nie są takie soczyste i słodkie te szklarniowe.... ale nie ważne, gościom smakowało :) To się liczy
Mmmm... torcik wygląda super... oj skosztowałabym. Ja nie mam ciepliwości do tworzenia tortów, ale do jedzenia mam ;)
OdpowiedzUsuńOj kochana ja też nie mam cierpliwości - w momencie jak mi masa nie wyszła, to siadłam na podłodze w kuchni jak jakaś mała zrozpaczona dziewczynka, której zabrano lalkę :D
UsuńWszystkiego najlepszego dla męża!A torcik wygląda smakowicie.
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu męża :)
Usuńpiękny
OdpowiedzUsuńSto Lat dla męża!!!
A mi za to bardziej smakował ten torcik :D
OdpowiedzUsuńNieważna patera - Tort wygląda jak arcydzieło nie potrzebuje już żadnej otoczki :)).
OdpowiedzUsuńWygląda pięknie i apetycznie...:)
OdpowiedzUsuń